Jako nastolatka nie specjalnie interesowałam się wyszukiwaniem jakichś niepowtarzalnych ciuchów, kupowałam rzeczy głównie w sieciówkach. Dopiero pod koniec liceum odkryłam, że w ciuchlandach/lumpeksach/szmateksach/grzebach można znaleźć na prawdę sensowne rzeczy za niewielkie pieniądze. Prawdę mówiąc większość rzeczy, które teraz sobie kupuję są właśnie z second handów. Mam kilka takich swoich sprawdzonych miejsc gdzie prawie zawsze znajdę coś ciekawego. Wynajduję przeróżne rzeczy dla siebie, Męża, Córki i do domu. Dziś postanowiłam podzielić się moimi szczególnie ulubionymi zdobyczami. Tak sobie myślę, że pewnie takie posty będą pojawiały się co jakiś czas, postaram się jakoś dzielić moje zdobycze i na początek może kolorystycznie? Jako pierwsze niech będą rzeczy czerwone. Czerwony, to kolor, który nie jest jakimś moim szczególnie ulubionym, ale zwłaszcza w okresie późnojesienno-zimowym lubię wplatać do swojego otoczenia właśnie czerwone akcenty kolorystyczne.
Każdą z tych rzeczy kupiłam innego dnia, tak się złożyło, że każdą w tym samym miejscu, każdą z nich jak tylko zobaczyłam, wiedziałam, że biorę i już ;) Jako pierwszy wypatrzony został mój sweter z H&M. Miał co prawda dziurę na ramieniu, ale, że igły i nici się nie boję, to go przygarnęłam. Jest niebotycznie ciepły i jesienią nosiłam go czasem do kamizelki. Jedyny jego minus, to to, że gubi kłaczki- ma ktoś jakiś sposób żeby się z tym rozprawić?
Cena 3.50 zł (słownie: trzy pięćdziesiąt! :)
Następny w kolejności był sweterek, który sobie niemalże wymarzyłam dla Córeczki, z resztą całkiem podobny do mojego ;) Jak zobaczyłam go wiszącego na wystawie, kompletnie nie zniszczonego, w dobrym rozmiarze, to nie miałam wątpliwości, że będzie nasz. Tym bardziej, że kosztował (uwaga, uwaga!) 1.50 zł :D no żal było nie wziąć!
sweter Córuśki |
Na koniec perełka, a właściwie perła dzisiejszej gromadki ;) ale zanim go pokażę, muszę zrobić krótki wstęp- uwielbiam wyszukiwać nowe rzeczy do domu, a takie, które niewiele kosztują, a przy tym efektownie wyglądają sprawiają mi największą radość (logiczne). Uwielbiam zmieniać wystrój naszych czterech kątów, przestawiać meble, zmieniać kolory, nadawać inny klimat przez różne drobiazgi, więc jak któregoś pięknego dnia weszłam do ciucha i zobaczyłam leżący w koszu porzucony, samotny, niezniszczony, w skandynawskim klimacie, czerwony dywan, który kosztował 5zł (!!!), to jakże miałam go nie kupić?! Czyż nie jest absolutnie fantastyczny?
dywan |
Za te trzy rzeczy zapłaciłam w sumie 10 zł :D taki ze mnie łowca okazji! Za jakiś czas pokażę kolejne zdobycze, takie najlepsze z najlepszych, ale trzeba sobie dawkować przyjemności ;)
Do następnego!
M.
Do następnego!
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za Wasze komentarze :)