środa, 14 października 2015

Polaki cebulaki? Ratuj się kto może

Sytuacja miała miejsce wczoraj. Stałam sobie, z przodu, w autobusie (takim dostosowanym do przewozu osób niepełnosprawnych). Na jednym z przystanków wysiadała starsza pani - ktoś, chyba córka, prowadziła ją pod rękę. Pani miała trudności z chodzeniem, więc nacisnęła przycisk, który informuje kierowcę, żeby opuścił próg. Kierowca po chwili opuścił... ale kilka sekund za późno. Pani zdążyła już wysiąść.

W tym momencie do akcji wkracza inna pani (nazwijmy ją roboczo Ola). 
- Przepraszam, poproszę mnie przepuścić, bo ja muszę kierowcy coś powiedzieć - powiedziała do mnie, więc przepuściłam ją. Przeszła do przodu i zmyła mu głowę. Wiecie, tak jakby na podstawie incydentu zarzucić komuś brak empatii, brak wychowania i bylejakość. Wszystko podniesionym głosem, ale na szczęście bez wulgaryzmów.

Kierowca nic. Zmilczał i jechał dalej.

Pani Ola, ja i jeszcze kilka osób wysiedliśmy na kolejnym przystanku. Przez chwilę wszyscy szliśmy blisko siebie, więc byłam świadkiem, jak mówi pozostałym pasażerom, że jak tak można, że to brak szacunku dla osób niedołężnych... wściekając się i purpurowiejąc coraz bardziej. Jestem niemal przekonana, że wspominała to jeszcze długo, wkurzała się i psuła sobie dzień.

Po co?

Może ten kierowca się zagapił, może ktoś z jego rodziny choruje i przez to nie spał całą noc, może jest przeziębiony i percepcja mu spada. Może cokolwiek innego.

Taka garść myśli nieuczesanych: dlaczego zawsze czujemy się w obowiązku wykrzyczeć/wytknąć komuś, że coś spieprzył? Serio pytam. Widzimy przecież tylko wierzchołek góry lodowej. Ci biedni kierowcy autobusów na pewno codziennie słyszą, że zahamowali zbyt gwałtownie, jadą za wolno, za bardzo szarpią i w ogóle to straszne z nich cioty. Konia z rzędem temu, kto kiedyś zasłużenie pochwalił takiego kierowcę za to, że zatrzymuje się tak łagodnie, że nie trzeba się trzymać poręczy, że wyrabia się w czasie i oby więcej takich kierowców, proszę pana. Ja nigdy nie pochwaliłam. Czemu? Bo jakoś tak głupio.
Czemu jest nam głupio? Serio pytam. Czy ktoś ma jakiś pomysł, dlaczego tak lubimy karcić, zamiast nagradzać? Psycholog ze mnie żaden, ale wydaje mi się, że jeżeli tylko krytykujemy, maleje szansa na to, że ktoś się postara. Staranie się jest bez sensu, kiedy inni go nie dostrzegają.

Zrobię jedną rzecz dobrze, a druga mi nie wyjdzie - wytkną, że mi nie wyszło.
Nie starałem się i mi nie wyszło - wytkną, że mi nie wyszło. Same thing

Ogólnie staram się nie siać hejtu, którego jest pełno. Czy to w internecie (o, ale się pomalowała, przecież naturalne jest piękne zamienne z ale ma wstrętną cerę, nałożyłaby chociaż podkład czy coś, masakra), czy na ulicy (komentarze typu: jak leziesz, baranie! najlepiej zdusić w zarodku i wyrzucić z głowy). Nie opieprzam tych biednych kierowców - nie robi błędów tylko ten, kto nic nie robi. Trochę trudniej jest na studiach, gdzie marudzą niemal wszyscy. Na początku było jakoś tak głupio nie narzekać towarzysko z nimi i mówić im, że studia wcale nie są torturą, ale teraz już się tym nie przejmuję. A najtrudniej jest wśród najbliższych, których znamy świetnie i łatwo jest wytknąć im wady. 
Nie mówię, że upominanie kogoś jest złe - jasne, że nie! Ale co innego czepialstwo.

Mój plan minimum niemal zrealizowałam - staram się ze wszystkich sił nie być hejterem i krytykantem (nie mylić z krytykiem), ale widzę, że to nie wystarczy. Oprócz hamowania zła trzeba rozsiewać dobro. Czas na nowy challenge: 

CODZIENNIE RÓB DLA INNYCH COŚ DOBREGO.
Wyzywam siebie i Ciebie, kimkolwiek jesteś.
Jedną głupią rzecz.
Coś niepopularnego. Wyjdź ze swojej strefy komfortu.
Moje propozycje:

1) Daj pieniądze/kanapkę bezdomnemu, uśmiechnij się do niego szeroko, życząc mu dobrego dnia - uskrzydli Cię to na resztę dnia.
2) Jeżeli zazdrościsz komuś, że jest bardziej jakiś (otwarty, uśmiechnięty, przedsiębiorczy) niż Ty, dostrzeż jego zaletę i pochwal go - mi to bardzo pomaga w uwalnianiu się od kompleksów,
3) Podziękuj pani w sklepie za przemiłą obsługę - może uratujesz jej beznadziejny dzień?
4) Nie gap się jak wszyscy w miejscu publicznym, pomóż osobie, która potrzebuje pomocy,
5) Uśmiechnij się do kanara w komunikacji miejskiej - na pewno zbyt rzadko go to spotyka.
6) Zrób bliskiej osobie śniadanie do łóżka - sam/a wiesz, jakie to miłe.

Może to wszystko brzmi naiwnie, ale stosuję od kilku dni z powodzeniem. Za oknem deszcz, jutro zajęcia z najgorszego przedmiotu, a ja dawno nie byłam taka szczęśliwa. Coś się z nami, Polakami stało. Patrząc na naszą wspaniałą historię kiedyś musieliśmy być przedsiębiorczymi, zaradnymi ludźmi. Czuję się jakbym była z pokolenia tego się nie da, tamtego nie umiem, ależ ten kraj beznadziejny, zero możliwości. 

Więc, po pierwsze: codziennie coś dobrego dla innych. I last but not least: zawsze, ZAWSZE pamiętać o tym, że druga osoba to człowiek. Że za jej zachowaniem może stać milion przyczyn, od smutnych po tragiczne. Zatem:



Żartuję.
:)

Julka

wtorek, 13 października 2015

DIY: ozdabiamy zeszyt!

Dzisiaj, jak co roku, wybrałam się do kerfa po rekonesans zeszytowy (po dwóch tygodniach zajęć na uczelni :D). Jestem osobą, która lubi wybierać ładne przedmioty (zwłaszcza zeszyt, który będę oglądać całe półrocze). Niestety, zauważyłam podział na dwie kategorie: tanie, które mi się nie podobają, i drogie, ale nawet-nawet. Za to wszystkie były jakieś bezosobowe, więc, po namyśle, złapałam pierwszy lepszy, byle A4 i w grubej okładce. 120 kartek za 5,99, myślę, że niezły deal ;) I postanowiłam, że zrobię sobie okładkę od nowa. Dokładnie taką, jaką chcę, taką, która będzie mi poprawiała humor i coś o mnie mówiła. Myślę, że nie doceniamy mocy rzeczy, które otaczają nas na co dzień. O ile przyjemniej, zwłaszcza w jesienny, ponury dzień, spojrzeć na ładną pościel, ciekawą okładkę, piękną filiżankę, w której pijemy kawę. Ostatnio staram się traktować samą siebie tak, jak traktuje się gości: jeżeli, załóżmy, byłoby mi wstyd przed kimś za moje okropnie brzydkie prześcieradło/stary, wyszczerbiony talerz, dlaczego sama mam go używać? Naprawdę nie powinniśmy wysyłać sobie komunikatów, że zasługujemy tylko na byle co.

W domu zabrałam się do rzeczy. Potrzebne będą: nożyczki, 2 jednokolorowe kartki A4 (najlepiej, żeby miały taki kolor, jak okładka pierwotnie), stos gazet z ładnymi obrazkami, taśma klejąca, (i opcjonalnie klej), folia do oklejenia na sam koniec.



Już na początku pojawił się jeden problem. Nożyczki wywędrowały z domu i nie chciały się znaleźć :D zadowoliłam się więc wielkimi, krawieckimi.




Zaczęłam od zaklejenia okładki z obu stron - w moim przypadku czarnymi kartkami, żeby nie gryzły się z kolorem oryginału.

Później zaczęłam przeglądać te czasopisma, które kojarzą mi się z przyjemną szatą graficzną. Wycinałam z nich takie kształty, jakie mi pasowały do mojej koncepcji. Naklejałam na bieżąco i przycinałam, tak żeby tworzyły w miarę spójną całość.




W centralnej części przykleiłam pocztówkę z pięknego Madrytu - chyba najładniejszego miasta, jakie zwiedziłam. Zgodnie z planem, pocztówka ma mi przypominać wspaniale grzejące słońce; zwłaszcza  w zimowe miesiące. Na końcu całość obkleiłam taśmą, zarówno z przodu, jak i z tyłu.

Z tyłu zeszyt prezentuje się tak:



I z przodu:


Nie wiem jak Wam, ale mi się bardzo podoba :) stał się całkiem mój, myślę, że będę po niego sięgać z przyjemnością. Nie jest super równo, ale urodziłam się jako manualny antytalent, więc nie będę się przejmować. Nakład czasowy - niewielki, finansowy - żaden. Zachęcam do kombinowania samemu - Pinterest i Youtube aż się roją od inspiracji, nic, tylko korzystać.

Powodzenia ;)
Julka

Etykiety

mama pielęgnacja recenzje Macierzyństwo dziecko ciąża kobieta kosmetyki tata zdrowie inspiracje recenzja DIY rozwój styl życia czas dla siebie karmienie piersią życie domowe spa maseczka porady połóg rozwój osobisty wychowanie wyprawka biały jeleń evree garnier himalaya herbals jak dbać o siebie krem do rąk krem nawilżający kultura osobista lakier lovely make up makijaż masło do ciała maybelline motywacja opieka nad noworodkiem pielęgnacja dziecka poród porównanie powołanie pozytywne myślenie produktywność projekt denko przeziębienie rodzina szczęście szkoła rodzenia wdzięczność ziaja 123 perfect aa alantan dermoline alles mama anew avon bell biustonosze do karmienia borelioza bourjois cera mieszana cera wrażliwa cukinia czystek detoks drewniane klocki eos essence frida golden rose handmade hipp huśtawka imbir indyk inglot isana jak być szczęśliwym jak dbać o siebie w ciąży jak zrobić karuzelę jasnota biała joanna joanna reflex blond johnson's baby kallos karuzela dla dziecka karuzela nad łóżeczko katar katarek kobo korektor krem bb krem cc krem do twarzy książeczki lady speed stick lumpeks lupoline magic rose medycyna alternatywna medycyna naturalna metoda Karp'a mitex miłość nailart niedrożny kanalik łzowy nivea noworodek nowy rok nudności oczyszczanie okładka olej z nasion malin opaska diy opaska do włosów organic shop pachnąca wanna paznokcie peeling pharmaceris piaskowy lakier pierwszy trymestr podkład pomysły poranne mdłości postanowienia prezent DIY prezent dla dziecka prezenty przepis pudelek puzzle randka małżeńska ricotta roczek role rodziców rozjaśniacz rozjaśnianie włosów rozstępy roztwór hipertoniczny wody morskiej rozświetlacz rękodzieło second hand sephora snow dust sposób na więcej energii sylveco szmateks sól fizjologiczna the body shop tipi diy tonik torba do porodu urodziny wibo wkładki laktacyjne wkłądki laktacyjne węgiel yves rocher zadbaj o siebie zakupy zapchany kanalik łzowy zeszyt zioła ziołolecznictwo śnieżny pył żelatyna