Dziś czas na recenzję produktu, który zupełnie podbił moje serce.
Moje włosy przechodziły już różne etapy - farbowanie na brąz, z którego
wyszedł niemal czarny :), ombre, powrót do naturalnego, ciemnego blondu i
ponownie ciemny brąz. Przed wakacjami zamarzył mi się jasny, miodowy
odcień, więc po dłuższym wahaniu zaopatrzyłam się w Joannę.
Opakowanie
Nie
budzi moich zastrzeżeń, ale nie należę do osób, które na opakowanie
zwracają uwagę (chyba, że jest wyjątkowo ładne). Ma być wygodne w
użytkowaniu i solidne. Buteleczka z atomizerem spełnia te wymogi. Podoba
mi się też to, że nie marnuję produktu, mgiełka nie jest silnie
rozproszona, więc płyn ląduje na włosach, a nie na podłodze czy na mojej
twarzy :).
Zapach
Niestety tak jest chyba
ze wszystkimi rozjaśniaczami - zapach jest chemiczny i wyczuwalny na
włosach również po aplikacji, na szczęście ulatniał się, kiedy włosy
wysychały. Na plus trzeba odnotować, że zapach nie jest aż tak ostry i
duszący, jak w przypadku zwykłych rozjaśniaczy. Nic przyjemnego, ale do
wytrzymania.
Wydajność
Tutaj Joanna
spisuje się całkiem nieźle :). Przy moich długich i w miarę gęstych
włosach, używana naprawdę hojnie wystarczyła na 8 aplikacji.
Teraz, kiedy jestem w trakcie drugiego opakowania, rozpylam dużo
mniejsze ilości na jeden raz, a nie zauważyłam, żeby efekt był słabszy.
Używana 1-2 razy w tygodniu spokojnie posłuży mi jeszcze kilka miesięcy.
Cena
Obok
działania, o którym będzie za chwilę, cena jest największą zaletą tego
produktu. Za ok. 8 zł dostajemy 150 ml sprayu, który wystarcza na dość
długo (nie tak, jak niektóre mgiełki, których właściwie nie ma po
trzecim użyciu).
Działanie
Tutaj plusów
jest tyle, że nie wiem od czego zacząć :). Może od tego, czego bałam się
najbardziej: nie zniszczył mi włosów! Liczyłam się z tym, że po
rozjaśnianiu będę miała na głowie okropne siano (wciąż pamiętam, jak
wyglądały końcówki po pierwszym ombre). Nic podobnego się nie stało. Nie
widzę żadnych spustoszeń, nie przybyło mi nawet rozdwojonych końcówek.
Prawdopodobnie zawdzięczam to temu, że efekt można stopniować, więc po
pierwsze nie wylądowałam z dnia na dzień z kurczakiem na głowie, a po
drugie w przerwach między jednym rozjaśnianiem a drugim (w okresie
intensywnego używania były to przerwy dwudniowe) intensywnie odżywiałam
włosy.
Producent twierdzi, że przebywanie na słońcu lub suszenie
włosów powodują silniejsze rozjaśnienie. Sprawdziłam obie metody, ale
suszarka na mnie nie działała. Za to słońce faktycznie wzmaga efekt. Nie
popaliło mi włosów, tak jak się trochę obawiałam. Na dzień dzisiejszy
odcień jest ciepły, ale nie żółty, wygląda też bardzo naturalnie -
zamiast jednolitego koloru, który zawsze kojarzył mi się z hełmem mam
jakby delikatne pasemka, sprawiające wrażenie, że przy kolorze
majstrowało tylko słońce, a nie ja sama (w każdym razie tak słyszałam
:))
Żeby nie być gołosłowną pokażę, do jakiego koloru udało mi się przejść z ciemnego brązu dzięki stosowaniu Joanny:
Podsumowując, Joanna Reflex Blond
jest świetnym rozwiązaniem, jeśli chcemy tanio i bezboleśnie rozjaśnić
włosy. Minusem jest to, że używanie jej wymaga cierpliwości, na
wymarzony efekt trzeba poczekać kilka tygodni. Jednak jeśli weźmiemy pod
uwagę brak zniszczeń i rzeczywistą kontrolę nad stopniem rozjaśnienia
to myślę, że naprawdę warto spróbować.
Julka
Teraz też stosuję i jestem bardzo ciekawa co z tego wyjdzie :D
OdpowiedzUsuńZakupiłam go dzisiaj i czekam z niecierpliwością na efekty :)