poniedziałek, 16 września 2013

Jak walczyć z prokrastynacją?


Pomysł na ten wpis chodził za mną od dawna, potrzebowałam jednak czasu na zebranie myśli - problem prokrastynacji jest na tyle poważny i szeroki, że nie wiedziałam, z której strony go ugryźć. Na wstępie zaznaczę, że absolutnie nie jestem żadnym znawcą, to, co tu zamieszczę, jest jedynie efektem moich prób i przemyśleń.

Kogo ten problem dotyczy?
Prawdopodobnie zabrzmi to pesymistycznie, ale według mnie prokrastynacja (krótka definicja: odkładanie wszystkiego na później) dotyka każdego. Innymi słowy, w każdym z nas drzemie ten głosik, budzący się w najmniej odpowiedniej sytuacji. Głos, poza tym, że jest irytujący, bywa też bardzo pomysłowy, zawsze gotów do podania mnóstwa wymówek, dlaczego czegoś nie robić. W moim przypadku są one raczej mało wyrafinowane. Przeważnie pojawiają się myśli typu "przecież mi się nie chce", "jutro będę miała więcej czasu i siły", czy, tak jak przed chwilą "jest już 15, za późno, żeby zabrać się za wpis, poza tym nie chce mi się angażować w pisanie bloga". Brzmi idiotycznie, prawda? A jednak działa.
Wracając do meritum: ok, problem dotyka każdego, ale czy to znaczy, że nie możemy sobie z nim radzić? Jasne, że nie. Wierzę w możliwości człowieka i w to, że możemy ten wewnętrzny głos pokonywać (nie pokonać raz na zawsze, bo on zawsze gdzieś tam w nas będzie). Dowodem są chociażby ludzie, których widzę wokół siebie, aktywni i twardo stąpający po ziemi. Pewnie niektórzy twierdzą, że tacy ludzie z prokrastynacją nie mają nic wspólnego. Zupełnie się z tym nie zgadzam - mają z nią taką samą styczność, jak każdy inny człowiek, po prostu nauczyli się, jak sobie z tym radzić.

Co można zrobić?
W tym miejscu chciałabym obalić jedną z metod, która u mnie nie przyniosła spodziewanego efektu, a mówię tu o magicznym haśle: "po prostu zacznij". Zaczynałam. Wiele razy. I równie szybko kończyłam, bo nie widziałam efektów moich starań i motywacja spadała. Nie wystarczy zacząć, trzeba jeszcze znaleźć powód, żeby kontynuować starania. I mamy szczęście, bo w tych powodach można przebierać :)


  • Metoda małych kroków, jak zauważyłam, działa świetnie. Prosty przykład: kiedy zaczęłam biegać, za cel wyznaczyłam sobie przebiegnięcie maratonu. I to był błąd. Myślę, że kiedy się za coś zabieramy, poza wyznaczeniem głównego celu (który na początku będzie przygnębiająco daleki), powinniśmy wybrać również dużo tych pośrednich. Wtedy dużo łatwiej kontynuować starania; sukces motywuje. Może zabrzmi to głupio, ale zawsze, kiedy coś mi się udaje (czy to nauczenie się na sprawdzian, czy skończenie treningu brzucha), staram się powiedzieć sobie coś miłego, na zasadzie "kurczę, naprawdę nieźle ci idzie". Nie chodzi o to, żeby wbijać się w pychę, tylko o uświadomienie sobie, że w czymś jesteśmy coraz lepsi - więc warto to kontynuować.
źródło: pinterest.com


  • Robienie planów. Kolejny sposób, który przynosi efekty, jeśli podchodzi się do niego rozsądnie. Jasne, że rozpisanie 15-punktowego planu dnia, którego nie mamy szans zrealizować, wieczorem może tylko frustrować, dlatego nie warto porywać się z motyką na słońce. Planowanie pomaga, bo mamy poczucie, że sprawujemy nad czymś kontrolę - grunt, to nie pozwolić sobie na utratę tej kontroli. Wystarczy rozpisywać plany, których rozwiązanie nie będzie nam nastręczało trudności i stopniowo dorzucać po jednym punkcie. Dzięki temu z każdym dniem będziemy coraz lepiej organizować sobie czas. Działa :)
  • Ograniczenie Facebooka. Nie, żebym nie miała fb, ale od dłuższego czasu po prostu mnie wkurza :). Potrafię nie korzystać z niego przez tydzień i nie czuję, że coś mnie omija, ale kiedy już zajrzę, mogę siedzieć tam ponad godzinę, przewijając tablicę (swoją drogą, to przewijanie tablicy jest bardzo sprytne: nie musimy przerzucać na kolejną stronę, więc wydaje nam się, że dopiero co się zalogowaliśmy), przeglądając zdjęcia, czytając statusy, których treść nie jest mi do niczego potrzebna (bo po co mam wiedzieć, że moja daleka znajoma tęskni za swoim chłopakiem, albo, że kolega zaczął w coś grać). A już do szału mnie doprowadza traktowanie fb jak pamiętnika. Podsumowując, Facebook, który mógłby być przydatnym narzędziem, powoli zamienia się w śmietnik, w odmętach niepotrzebnych informacji trudno znaleźć to, co nas interesuje (często, ogłupiona nawałem zdjęć, statusów i wydarzeń zapominam, po co tam w ogóle wchodziłam). Jedyną przydatną funkcją jest czat. Mam nadzieję, że to się zmieni, a póki co naprawdę szkoda naszego cennego czasu na ogłupianie się Facebookiem.
  • Wspólne działanie :). Co do tego nie mam absolutnie żadnych wątpliwości. Podejmując się jakiegoś wyzwania razem z przyjaciółmi możemy mieć pewność, że tak łatwo się nie poddamy. Opiera się to na wzajemnej pomocy - oni będą wyciągać nas z dołków, my dla nich będziemy robić to samo - i do tego zacieśniać więzy i dobrze się razem bawić. Przy okazji zwykle nawiązuje się nowe znajomości, więc, jak widać, ta metoda ma same plusy.
  • I ostatnie, ale wcale nie najmniej ważne: życie bardziej dla innych. Użalanie się nad sobą nie sprawi, że poczujemy się lepiej, w niczym nam nie pomoże. Wiadomo, że nikt nie jest herosem i nie będzie nieustannie szczęśliwy i zmotywowany, ale nie można pozwalać sobie na świadome wpędzanie się w doła. Zamiast myśleć o sobie, pomyślmy o innych. Często wystarczy wyjść naprzeciw drugiemu człowiekowi, wtedy nasze najlepsze cechy będą mogły się ujawnić :)
źródło: pinterest.com


Julka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za Wasze komentarze :)

Etykiety

mama pielęgnacja recenzje Macierzyństwo dziecko ciąża kobieta kosmetyki tata zdrowie inspiracje recenzja DIY rozwój styl życia czas dla siebie karmienie piersią życie domowe spa maseczka porady połóg rozwój osobisty wychowanie wyprawka biały jeleń evree garnier himalaya herbals jak dbać o siebie krem do rąk krem nawilżający kultura osobista lakier lovely make up makijaż masło do ciała maybelline motywacja opieka nad noworodkiem pielęgnacja dziecka poród porównanie powołanie pozytywne myślenie produktywność projekt denko przeziębienie rodzina szczęście szkoła rodzenia wdzięczność ziaja 123 perfect aa alantan dermoline alles mama anew avon bell biustonosze do karmienia borelioza bourjois cera mieszana cera wrażliwa cukinia czystek detoks drewniane klocki eos essence frida golden rose handmade hipp huśtawka imbir indyk inglot isana jak być szczęśliwym jak dbać o siebie w ciąży jak zrobić karuzelę jasnota biała joanna joanna reflex blond johnson's baby kallos karuzela dla dziecka karuzela nad łóżeczko katar katarek kobo korektor krem bb krem cc krem do twarzy książeczki lady speed stick lumpeks lupoline magic rose medycyna alternatywna medycyna naturalna metoda Karp'a mitex miłość nailart niedrożny kanalik łzowy nivea noworodek nowy rok nudności oczyszczanie okładka olej z nasion malin opaska diy opaska do włosów organic shop pachnąca wanna paznokcie peeling pharmaceris piaskowy lakier pierwszy trymestr podkład pomysły poranne mdłości postanowienia prezent DIY prezent dla dziecka prezenty przepis pudelek puzzle randka małżeńska ricotta roczek role rodziców rozjaśniacz rozjaśnianie włosów rozstępy roztwór hipertoniczny wody morskiej rozświetlacz rękodzieło second hand sephora snow dust sposób na więcej energii sylveco szmateks sól fizjologiczna the body shop tipi diy tonik torba do porodu urodziny wibo wkładki laktacyjne wkłądki laktacyjne węgiel yves rocher zadbaj o siebie zakupy zapchany kanalik łzowy zeszyt zioła ziołolecznictwo śnieżny pył żelatyna