poniedziałek, 25 stycznia 2016

Jak stworzyć dobre postanowienia (noworoczne) i ich dotrzymać?


Wszyscy to znamy. 10 postanowień noworocznych. Lub wielkopostnych. Ewentualnie wakacyjnych. Nowy Rok, nowa ja. Od poniedziałku przechodzę na dietę, a od początku przyszłego miesiąca zaczynam ćwiczyć, na razie polajkuję fit laski na facebooku. Zdaje się, że mamy w sobie ciągle naleciałości magicznego myślenia. Moje życie się zmieni i spełnię swoje marzenia, ale zacznę od jutra, bo dzisiaj jestem jakiś zdołowany. Może w Nowy Rok? Wszyscy wtedy robią postanowienia. Styczeń to przecież tak ciepły i radosny miesiąc - daje motywacyjnego kopa jak żaden inny! Zostawię stare przyzwyczajenia za sobą. Na-pew-no.

Trafiłam na mój stary pamiętnik, w którym zapamiętale zapisywałam postanowienia tego typu przy każdej okazji. Boże, jakie to były długie i szczegółowe listy! Uwzględniały mój rozwój w każdej sferze życia i określały, co byłoby najlepiej osiągnąć w każdym miesiącu. Zawierały też szereg moich marzeń - w czym nie byłoby nic złego, gdyby nie fakt, że stawianie znaku równości między postanowieniami i nierealnymi marzeniami może być dołujące, kiedy przychodzi się z tych postanowień rozliczyć.

W ogóle z tymi postanowieniami to cholernie dołująca sprawa. Jednego wieczoru, pod wpływem takiego flow spisywałam całą listę, pełna nadziei, że tym razem będzie inaczej i się uda. Przez pierwsze dwa tygodnie zaglądałam do niej i sumiennie starałam się wypełniać tyle punkcików, ile się dało. To jest pierwsza faza - taka fala wznosząca - wow, rzeczywiście jest inaczej, udaje mi się! Jestem równie produktywna, co ludzie z blogów motywacyjnych. #changeyourlife i inne #youcandoit.
A potem przychodziła rzeczywistość. Na przykład zapieprz na studiach. Trudniejsza sytuacja w domu, kłótnia z bliską osobą, która potrafi nieźle rozstroić emocjonalnie. Wredny współpasażer w ZTMie, samochód, który ochlapał czyste ubranie, kiedy docieramy na ważne spotkanie. A mówiąc całkiem szczerze, mi jako kobiecie wystarczy nawet wyjątkowo upierdliwy PMS, żeby stwierdzić, że rzucam to wszystko w diabły, bo nie jestem jakimś Syzyfem, żeby walczyć z całą swoją rzeczywistością. Takie swego rodzaju przebudzenie, mniej lub bardziej bolesny kopniak od życia, pokazujący, że jednak nie wszystko ode mnie zależy.

Zazwyczaj jedna lub kilka takich sytuacji wystarczyły, żeby sprawić, że moja lista postanowień lądowała w szarym kącie, a mi towarzyszyło drobne ukłucie frustracji, związane z myślą, że znowu nie dałam rady. Zazwyczaj u podstaw leżało to, że:
a) w ogóle zapominałam o swoich postanowieniach,
b) stwierdzałam, że i tak nie mają sensu, bo zwyczajnie nie dam rady - jestem przecież tylko człowiekiem.

Przemyślałam całą sprawę. Tak, jestem tylko (i aż!) człowiekiem. Mogę nie udźwignąć dziesięciu szczegółowych postanowień - jeśli wymyślając je nie wzięłam pod uwagę, że nie jestem robotem. I że na życie ma wpływ milion sytuacji losowych, a więc ode mnie niezależnych. Ale to przecież nie znaczy, żeby rezygnować ze stawiania sobie wyzwań, koniecznych przecież do samorozwoju.
Wystarczy je głębiej przemyśleć.

Czy moja chęć czytania jednej książki tygodniowo/ spania osiem godzin dziennie/ wstaw własne postanowienie wynika z mojej rzeczywistej chęci i potrzeby, czy też poddania się jakiejś tendencji? Jeśli to drugie, sprawa jest raczej skazana na porażkę. Tak jak moje "będę codziennie ćwiczyć". Co mi strzeliło do głowy? Owszem, podziwiam Annę Lewandowską i super, że oddaje się swojej pasji, dzieląc się wiedzą z innymi - ale przecież to nie jestem ja. Ja jestem Molem Książkowym Zwyczajnym, któremu w zupełności wystarczą ćwiczenia 2-3 razy w tygodniu. Nie potrzebuję 5 tylko dlatego, że tak powinno się robić.
I po drugie: co mi da realizacja mojego postanowienia? Czy pomoże mi rozprawić się z jakąś bolączką w moim życiu? Mówiąc krótko, jaki ma dla mnie sens? Z czym zmagam się w ostatnim czasie, co chcę zostawić za sobą, żeby być lepszą osobą?
Ponieważ jestem aż (sic!) człowiekiem. Stworzeniem walczącym, które musi stawiać sobie wyzwania, bo nie zniesie stagnacji. Oby tylko były to moje własne wyzwania, nie chłopaka czy męża, znajomych, lub obcych osób, które czegoś we mnie nie zaakceptowały. Takie, które mogę zacząć realizować tu i teraz, zamiast od poniedziałku, "od pierwszego", czy innej magicznej daty, która jest tylko wypieraniem problemu z głowy. I takie, które mam szansę zrealizować, bo biorą pod uwagę, że jestem człowiekiem właśnie, a nie botem.

Dlatego, może trochę przekornie, bo w styczniu i w poniedziałek, przedstawiam moje nie-noworoczne i nie-poniedziałkowe postanowienia. Będę upadać, próbować znowu i wkurzać się na niesystematyczność, ale oto moje dwa postanowienia "na życie":
- Będę ćwiczyć wdzięczność. Tak, właśnie ćwiczyć. Vlogerka, Mimi Ikonn, którą uwielbiam, stworzyła wraz z mężem Five Minute Journal, pamiętnik, w którym jest przeznaczone miejsce m.in. na spisywanie codziennie rzeczy, za które jesteśmy wdzięczni. Tak, codziennie. Nawet, jeśli obleję egzamin, dziecko będzie niegrzeczne i nie mogę patrzeć na moją twarz w lustrze. Ponieważ to oznacza, że jestem na wspaniałych studiach, wymagających rozwoju, dziecko to piękny dar nowego życia, a to, że jest niegrzeczne oznacza, że po prostu JEST. Twarz w lustrze? Widzę ją. Mam zdolność percepcji i lustro, które w wielu miejscach jest luksusem.
Codziennie 3 rzeczy! I nie w jakimś wyświechtanym zeszycie. Zaraz zabieram się za ozdobienie własnego zeszytu wdzięczności. Bo zasługuje na to, żeby ją celebrować. Zostało też udowodnione, że praktykowanie wdzięczności pozwala nam na przełączenie się na inne myślenie. Że ludzie wdzięczni są po prostu szczęśliwsi i bardziej zrelaksowani :) 

- Będę robić codziennie coś dobrego dla drugiej osoby. Już kiedyś o tym pisałam, ale temat wymaga podkreślenia. A żeby uczynić wyzwanie bardziej hard core'owym, nie dla osoby, która jest miła i kochana, więc de facto jest to wymiana uprzejmości i to żadne postanowienie. Nie, będę robić coś tak po prostu, dla osób, którym nic nie wiszę. Żeby dawać. Bo, kolejny fakt udowodniony przez amerykańskich naukowców ;) im więcej dajesz, tym więcej dostajesz. Niektórzy nazywają to karmą, dla mnie to po prostu ubogacanie siebie. I to również będę zapisywać. Narcystyczne? Być może, ale kiedy dopadnie mnie PMS czy inny życiowy dołek, chcę móc sięgnąć po ten zeszyt, żeby przypomnieć sobie, że wciąż jestem wartościową osobą. Odetchnąć głębiej i pójść dalej.

Dlaczego akurat te kwestie? Bo mam skłonności do spadków nastroju i bardzo mnie denerwuje to, jaki to ma wpływ na moje życie :) Ale z pewnością każdy ma inny obszar w życiu, który najbardziej potrzebuje zmian.

Dlatego nie szukaj gotowców! Nie ma uniwersalnego poradnika, który odpowiadałby na pytanie, jak zrobić postanowienie, bo każdy człowiek jest zupełnie inny. Usiądź z długopisem i kartką papieru i zadaj sobie pytanie: co najbardziej przeszkadza Ci w życiu? Co jest przeszkodą do szczęścia? I jak możesz to zmienić, co możesz zacząć JUŻ DZIŚ, teraz?

A potem po prostu zacznij to robić :)

Jak Wasze postanowienia? Macie czy nie wierzycie w takie rzeczy? Jestem bardzo ciekawa innych opinii.

I na deser filmik, w którym jestem zupełnie zakochana:


J.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za Wasze komentarze :)

Etykiety

mama pielęgnacja recenzje Macierzyństwo dziecko ciąża kobieta kosmetyki tata zdrowie inspiracje recenzja DIY rozwój styl życia czas dla siebie karmienie piersią życie domowe spa maseczka porady połóg rozwój osobisty wychowanie wyprawka biały jeleń evree garnier himalaya herbals jak dbać o siebie krem do rąk krem nawilżający kultura osobista lakier lovely make up makijaż masło do ciała maybelline motywacja opieka nad noworodkiem pielęgnacja dziecka poród porównanie powołanie pozytywne myślenie produktywność projekt denko przeziębienie rodzina szczęście szkoła rodzenia wdzięczność ziaja 123 perfect aa alantan dermoline alles mama anew avon bell biustonosze do karmienia borelioza bourjois cera mieszana cera wrażliwa cukinia czystek detoks drewniane klocki eos essence frida golden rose handmade hipp huśtawka imbir indyk inglot isana jak być szczęśliwym jak dbać o siebie w ciąży jak zrobić karuzelę jasnota biała joanna joanna reflex blond johnson's baby kallos karuzela dla dziecka karuzela nad łóżeczko katar katarek kobo korektor krem bb krem cc krem do twarzy książeczki lady speed stick lumpeks lupoline magic rose medycyna alternatywna medycyna naturalna metoda Karp'a mitex miłość nailart niedrożny kanalik łzowy nivea noworodek nowy rok nudności oczyszczanie okładka olej z nasion malin opaska diy opaska do włosów organic shop pachnąca wanna paznokcie peeling pharmaceris piaskowy lakier pierwszy trymestr podkład pomysły poranne mdłości postanowienia prezent DIY prezent dla dziecka prezenty przepis pudelek puzzle randka małżeńska ricotta roczek role rodziców rozjaśniacz rozjaśnianie włosów rozstępy roztwór hipertoniczny wody morskiej rozświetlacz rękodzieło second hand sephora snow dust sposób na więcej energii sylveco szmateks sól fizjologiczna the body shop tipi diy tonik torba do porodu urodziny wibo wkładki laktacyjne wkłądki laktacyjne węgiel yves rocher zadbaj o siebie zakupy zapchany kanalik łzowy zeszyt zioła ziołolecznictwo śnieżny pył żelatyna