Nie wiem, jak u Was, ale Maj powitał środkową Polskę raczej kiepską pogodą... Z resztą taka nijaka pogoda utrzymuje się u nas od kilku dni. Rano jest zimno, później niby trochę się ociepla, ale wiatr jest niezbyt przyjemny. Co za tym idzie, czasem trudno zdecydować w co ubrać nie tylko siebie, ale zwłaszcza naszego malucha, kiedy wybieramy się na spacer. Czasem wystarczy jeden błąd i następnego dnia, a najpóźniej po trzech, wykluwa nam się paskudny katar. O ile dorosły człowiek z katarem się umęczy, ale jakoś jest w stanie sobie poradzić, o tyle mały człowiek niestety sam tego świństwa nie ogarnie, więc jeżeli my tego odpowiednio nie zrobimy, to może rozwinąć się poważniejsza infekcja gardła, oskrzeli, czy uszu.
Mam to szczęście, że moje dziecko w swoim półtorarocznym życiu właściwie nie chorowało, za wyjątkiem zapchanego kanalika łzowego i trzech epizodów kataralnych nic się poważniejszego, dzięki Bogu, nie działo. Niemniej jednak te trzy batalie dużo mnie nauczyły i dziś postaram się w kilku zdaniach opisać naszą sprawdzoną metodę walki z katarowym ciemiężcą.
Już przy kompletowaniu wyprawki dla malucha, dobrze jest pomyśleć o jakimś odciągaczu kataru. My na początku kupiliśmy gruszkę do nosa, która okazała się kompletnym niewypałem. Co prawda radzi sobie z delikatnym, codziennym oczyszczaniem noska, ale z konkretniejszym katarem, w ogóle. Kolejnym narzędziem jakie wypróbowaliśmy był aspirator do nosa Frida. Tutaj oczyszczanie noska było zdecydowanie bardziej efektywne, aczkolwiek niezbyt efektowne ;) bo wydzielinę odciąga rodzic przez zasysanie swoimi ustami powietrza z noska dziecka. Bez obaw, nie ma szansy, żeby katar dostał się do buzi tego, kto go dziecku odciąga, ale wirusy już niestety tak i można taki zabieg przypłacić bólem gardła :/ a przynajmniej u nas tak było. Z obolałymi i zaczerwienionymi gardłami trafiliśmy, w końcu, na najlepszy przyrząd do oczyszczania noska- Katarek. W swojej budowie przypomina trochę Fridę, ale zasadnicza różnica polega na tym, że podłącza się go do rury odkurzacza i to odkurzacz odciąga kataralną wydzielinę. Początkowo trochę mnie to przerażało, ale ten "zasys" powietrza nie jest tak straszny jak sobie wyobrażałam (wiem, bo sprawdziłam na sobie), ale jest zdecydowanie mocniejszy niż "zasys" jaki jest w stanie wygenerować ludzkie płuco ;) Dzięki temu oczyszczanie noska trwa zdecydowanie krócej i jesteśmy w stanie ten biedny nosek oczyścić dokładniej.
Mamy już odpowiedni sprzęt, teraz pora na równie ważną pomoc- nawilżanie. U noworodka, sprawdzić się może wpuszczanie do noska po kropelce maminego pokarmu, lub zwykłej soli fizjologicznej (najlepiej kupować małe pojemności np. po 5ml, bo taka sól po otwarciu nadaje się do użytku tylko przez dobę) kilka razy w ciągu dnia. U nas najlepiej sprawdza się hipertoniczny roztwór wody morskiej (na rynku są przynajmniej dwa rodzaje wody morskiej- izotoniczny i właśnie hipertoniczny, ten drugi jest moim zdaniem lepszy z tego względu, że lepiej rozrzedza katar). Poza tym dobrze jest nawilżać powietrze w domu (nie jestem zwolenniczką takich stacjonarnych nawilżaczy powietrza, bo bardzo łatwo mnożą się tam grzyby), najlepiej porozwieszać mokre pranie itp. Jeżeli macie w domu inhalator, to fantastyczne są też inhalacje z soli fizjologicznej- sprawdzałam na sobie i na Heli i mogę z czystym sercem polecić.
Kolejną ważną sprawą jest oklepywanie plecków naszego malucha. Układamy dziecko na kolanach, tak, żeby główka była nieco niżej niż tułów i oklepujemy plecki dłonią ułożoną na kształt łódeczki. Oklepujemy mniej więcej od połowy plecków (w żadnym wypadku nie po nerkach), ku górze tzn. w stronę główki. Dzięki takiemu zabiegowi łatwiej będzie nam ściągnąć ten katar, który mógł już zacząć spływać do gardła.
Oczywistym jest, że dziecku żadna z tych czynności nie będzie się podobać, dla mnie jako mamy, trudne jest robienie tego wszystkiego na siłę, kiedy moje dziecko płacze i nie chce, ale wiem też, że jeżeli tego nie zrobię, to może być jeszcze gorzej... Hela jest już na tyle duża, że zazwyczaj pozwala sobie psiukać do nosa, zdarza się, że sama przytrzyma Katarka (a może Katarek? Nie mam pojęcia, która forma jest poprawna...), kiedy oczyszczamy nim nosek, ale bywa i zupełnie na odwrót. Ważne jest, moim zdaniem, żeby być w tej walce, szybkim i stanowczym, a przy tym wszystkim spokojnym, bo maluszek nie jest w stanie zrozumieć, że coś jest dla jego dobra, ale widząc postawę rodzica, który jest opanowany i zdecydowany, łatwiej będzie mu się poddać tym wszystkim zabiegom.
Tak więc polecam wszystkie te czynności, ale najlepiej w odpowiedniej kolejności:
- Nawilżamy nosek (zakrapiając/psiukając do niego solą fizjologiczną/roztworem wody morskiej)
- Oklepujemy plecki i wygłupiamy się z maluchem leżącym na brzuchu- śmiech też jest dobrym wspomagaczem w "poruszeniu" spływającej do gardła wydzieliny
- Odciągamy katar i po wszystkim dajemy jeszcze po kropelce soli (wszystko zależy od tego co mamy w ulotce roztworu hipertonicznego i jak często można go stosować, jeżeli 1-2 razy dziennie, to najlepiej użyć go przed oczyszczaniem, a po zakropić zwykłą sól fizjologiczną) żeby nawilżyć nosek obsuszony przez oczyszczanie
Dodatkowo, ważne jest żeby pamiętać o tym, żeby maluch dużo pił, można pomyśleć też o wspomagaczach takich jak: witamina C, maść majerankowa, czy olejek miętowy, ale jeżeli chodzi o specyfiki, to najlepiej skonsultować je z lekarzem, którym ja, jak już kiedyś wspomniałam, niestety nie jestem ;)
Mam nadzieję, że ten post się nikomu nie przyda, bo nie życzę nikomu kataru!
Ale gdyby niestety się napatoczył...
Jakby nie było, udanej majówki :*
M.
źródło: pinterest.com |
My jeszcze katarku nie miałyśmy. Tylko zapchany nosek przez suche powietrze, ale to poradziłyśmy sobie palcami. :)
OdpowiedzUsuńOby katar nadal trzymał się od Was z daleka!
UsuńDobre rady. Ja jak byłam mała, to nie chorowałam i mam nadzieję, że wszystkie paskudztwa będą nas omijać szerokim łukiem. Wam życzę zdrówka!
OdpowiedzUsuńDwa dni po tym jak opublikowałam tego posta katar się do nas przypałętał...więc dzięki za życzenia :) już prawie wyszliśmy na prostą.
UsuńA ja z kolei życzę, żeby Tosia miała odporność po Mamusi :)
I jak wasze zdrówko?
UsuńDziękuję. Oby mała miała tą odporność :)
Wygląda na to, ze sytuacja opanowana :) Śpi spokojnie, apetyt wrócił i w dodatku zęby chyba trochę odpuściły natarcie, więc jest ok :)
Usuń